czwartek, 22 maja 2014

Olej z opuncji figowej - kosmetyczne cudo

Ostatnimi czasy miałam spory problem aby odpowiednio nawilżyć skórę twarzy. Po nieudanym starciu z serum odmładzającym Planeta Organica postanowiłam sięgnąć po kosmetyk z wyższej półki.  Padło na olejek z opuncji figowej.



Długo zwlekałam z jego kupnem, gdyż mała 50 ml buteleczka kosztowała mnie ponad 80 zł. Na allegro widziałam, że można go dostać nieco taniej.

Zacznijmy jednak od początku.

Opuncja figowa jest rośliną z rodziny kaktusowatych, uprawiana głownie w Maroku, ale także w Ameryce Łacińskiej. Wysoki koszt oleju wynika z faktu, że proces jego otrzymywania jest bardzo czasochłonny i naprawdę mało wydajny.  Aby otrzymać 1 litr oleju potrzeba 1 miliona pestek opuncji, które otrzymuje się z 470 kg świeżych owoców opuncji.

Olej z opuncji figowej zainteresował mnie, gdyż zawiera:

- ogromne pokłady kwasów tłuszczowych, głownie kwasu Omega-6, który jest odpowiedzialny za odpowiednie nawilżenie i nawodnienie skóry, a co za tym idzie uelastycznia i napina skórę, wzmacniając jej barierę lipidową, przez co szybciej się goi,

- fitosterole, które hamują utratę wody ze skóry, działają przeciwzapalnie i łagodząco. Wykazują działanie przeciwzmarszczkowe,

- witaminę E w postaci tokoferoli, która jak powszechnie wiadomo uważana jest za witaminę młodości, ze względu na silne właściwości antyoksydacyjne.


Działanie:

Tutaj mogłabym pisać godzinami :D już po pierwszym użyciu skóra twarzy była cudownie nawilżona. Nie był to tylko efekt natłuszczenia. Skóra widocznie odżyła, nabrała promiennego kolorytu. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czułam efektu ściągnięcia skóry. Wszystkie specyfiki, które do tej pory stosowałam, miałam wrażenie, że działały doraźnie. Dawały kilkugodzinny efekt nawilżenia. W przypadku olejku z opuncji figowej jest inaczej. Efekt tez utrzymuje się cały dzień. Nie czuję potrzeby kilkukrotnego nakładania olejku podczas dnia, robię to tylko rano i wieczorem,  to mi zdecydowanie wystarcza. Dzięki poprawie nawilżenia skóry, zmarszczki mimiczne wokół oczu stały się mniej widoczne - uwielbiam ten olejek za to. Oprócz nawilżenia poprawiło się także napięcie skóry, nabrała zdrowego kolorytu, pory na nosie znacznie się pomniejszyły. 

Konsystencja olejku nie jest tak ciężka i tępa jak jest to w przypadku oleju arganowego. Poziom nawilżenia także znacznie go przewyższa. Olejek z opuncji figowej jest naprawdę numerem jeden jeśli chodzi o moją pielęgnację twarzy :)

Znacie ten olejek? Zachęciła Was recenzja? A może znacie inne, tańsze olejowe perełki ? :)


niedziela, 18 maja 2014

Niedziela dla włosów (3) - efekt laminowania

W przeciwieństwie do  poprzednich niedziel włosowych tym razem nie mogłam poświęcić włosom zbyt wiele czasu. 

W zasadzie nałożyłam tylko odzywkę z Balei - Beautiful Long, która jest moim nowym włosowym produktem. Potrzymałam ją 30 minut pod czepkiem i ręcznikiem, a następnie umyłam włosy czarnym mydłem Babuszki Agafii. 


Było to eksperymentalne połączenie, gdyż oba produkty są w mojej łazience od niedawna. 

Efekt jaki uzyskałam nie zadowolił mnie zbytnio. Włosy były bardzo gładkie i sypkie. Podobny efekt otrzymałam po ostatnim laminowaniu. Moje włosy nie należą do zbyt gęstych, dlatego w pielęgnacji zależy mi przede wszystkim na nadaniu im objętości. Efekt jaki uzyskałam był całkowicie odwrotny. 
Szczerze powiedziawszy, efekt mnie trochę zaskoczył, bo mydło do tej pory nadawało włosom objętości. Wydaje mi się, że jest to spowodowane brakiem olejowania przed myciem. Zawsze nakładam olej na włosy, chociażby na godzinkę, dzięki czemu są one mięsiste i dociążone. W tym przypadku nie miałam na to czasu i przez to uzyskałam efekt sypkości. 





Jedynym plusem dzisiejszej pielęgnacji jest ich blask. Naprawdę bardzo ładnie się błyszczą.

A jak wygląda Wasza ostatnia włosowa pielęgnacja? :)


czwartek, 15 maja 2014

Czy warto olejować włosy?

Chyba tego nikt kwestionować nie będzie :) Nie wiem jak to było w Waszych przypadkach, ale u mnie regularne olejowanie włosów przyniosło zbawienne efekty. Włosy nabrały witalności i blasku oraz stały się bardziej odporne na urazy mechaniczne. Ich stan znacznie się poprawił. Dodatkowo olejowanie skalpu w znacznym stopniu zagęściło moje włosy. Na efekty trzeba było trochę czekać niestety. Naprawdę dobrej kondycji włosy nabrały po 3 miesiącach regularnego olejowania.

Jestem bardzo zadowolona z tego jak się moje włosy prezentują. Z olejeowania nie zrezygnowałam, ale zaczęłam się zastanawiać, czy w takim razie moje włosy go jeszcze potrzebują, skoro  są w takim stanie jaki chciałam osiągnąć. Wpadłam na pewien pomysł. A mianowicie przestałam olejować grzywkę.Przez okres 5
tygodni grzywka nie otrzymała ani kropli oleju (z maseczek nie zrezygnowałam, poniższe zdjęcia to efekt braku olejowania).

Muszę przyznać, że efekt był tragiczny. Oto zdjęcia:


Nie są one najlepszej jakości, ale widać na nich jak bardzo włosy są suche, matowe, pozbawione witalności, jednym słowem okropne. Wyglądają jakby zostały przeproteinowane. 

Dla pewności przesyłam zdjęcia włosów na długości, abyście miały pewność, że w tak opłakanym stanie prezentowała się tylko grzywka.


Mam nadzieję, że ten post zachęci Was do tego, aby z olejowania nie rezygnować. A jeśli nie widzicie efektów, nie poddajcie się, na pewno się pojawią :) 

środa, 14 maja 2014

Niedziela dla włosów (2) - minimalizm

Niedzielę dla włosów rozpoczęłam już w sobotę wieczorem nakładając na włosy i skórę głowy olejek łopianowy z czerwoną papryką firmy Green Pharmacy. 
Rano jeszcze trochę w nim pochodziłam, a następnie włosy umyłam szamponem firmy Alverde, mającym za zadanie dodać objętości. Zwieńczeniem niedzielnej pielęgnacji było nałożenie po myciu na całą długość włosów balsamu na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii. Oczywiście włosy zawinęłam folią i ręcznikiem i trzymałam przez około 1h. Włosy wyschły w sposób naturalny, bez wspomagania suszarki. Na końcówki nałożyłam olejek arganowy. 

Włosy dały się pięknie rozczesać bez użycia preparatu ułatwiającego rozczesywanie, który zastosować musiałam tydzień temu - niedziela dla włosów - 1.

Efektem finalnym było faktycznie zwiększenie objętości, włosy były odbite od nasady. Ale tym co uwielbiam po zastosowaniu w duecie olejku łopianowego i balsamu Babuszki Agafii to ogromne nawilżenie włosów i ich wspaniała miękkość. Balsam Babuszki Agafii to jeden z nielicznych włosowych kosmetyków, które mogę używać PO myciu i nie skutkuje to brakiem objętości i sypkością włosa, której osobiście nie znoszę.
Włosy prezentowały się jak na zdjęciu poniżej.



Znacie kosmetyki, które użyłam w tej pielęgnacji? Jaki jest Wasz ulubiony sposób, aby dodać włosom objętości i zapewnić odpowiednie nawilżenie?

czwartek, 8 maja 2014

Sok z brzozy

Zapewne każda z Was słyszała o wodzie brzozowej szeroko stosowanej w kosmetyce. Zapewne niejedna z Was wcierała w  skórę głowy, aby przyspieszyć porost włosów. Ja swoją przygodę z tym oto cudownym drzewem zaczęłam od soku brzozowego. 



Natrafiłam na niego całkiem przypadkowo na początku wiosny. Wcześniej opowiadała mi o nim babcia. Zaintrygował mnie i zachwycił smakiem. Ciężko jest zdefiniować smak czystego soku z brzozy. Jest bardzo "czysty", "witalny". Smak "orzeźwiającej" wody. Naprawdę nie wiem jak ująć to w słowa. Jeśli któraś z Was go piła, proszę o pomoc :-)
Sok więc zachwycił mnie smakiem. Na początku w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z jego leczniczych właściwości. Piłam, bo mi smakował, po prostu. Piłam i piłam, prawie codziennie. Aż nagle zauważyłam ogromny wysyp baby hair na mojej głowie. Zdałam sobie sprawę, że jest to pierwsza wiosna od x-czasu, podczas której nie męczę się z przeziębieniami ani innymi świństwami, mimo że wszyscy wkoło kichają, smarkają, lub borykają się z grypami. Przyznam, że nie brałam żadnych suplementów diety, nie odżywiałam się wybitnie zdrowo, nie piłam żadnych ziółek, które mogłyby mi odporność poprawić. W głowę też nie wcierałam żadnych mazideł, aby wywołać wysyp baby hair. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przyczyna musi leżeć w brzozie. 

Działanie:


Przeszukałam internet i znalazłam odpowiedź. Sok z brzozy jest jednym wielkim dobrodziejstwem natury. Jest naturalnym antybiotykiem, wzmacnia odporność organizmu, zapobiega infekcjom wirusowym (które to właśnie dopadają Nas zazwyczaj wczesną wiosną - BINGO). Sok z brzozy w znacznym stopniu ułatwia Naszemu organizmowi wyzbyć się niebezpiecznych jonów sodu i chloru, które występują w wielu konserwantach. Przyspiesza przemianę materii i zapobiega tworzeniu się kamieni nerkowych. 
Sok bogaty jest w witaminy i mikroelementy a mianowicie m.in. : kwas cytrynowy, kwas jabłkowy, wapń, potas, magnez, fosfor, witaminy z grupy B.
Najciekawszą substancją dla mnie jest jednak ksylitol, czyli tzw. cukier brzozowy. Jest on naturalną substancją słodzącą, która zawiera o 40% mniej kalorii niż cukier buraczany. Jest to cukier o środowisku zasadowym, a więc nie zakwasza organizmu, tak jak robi to cukier klasyczny, a więc stwarza środowisko jałowe dla bakterii, dzięki czemu nie rozwijają się one w Naszym organizmie. Polecany dla diabetyków. 
Pojawiają się także informacje o działaniu antyrakotwórczym. Oficjalne badania podają jednak, że sok z brzozy jedynie poprawia samopoczucie osób na raka chorujących, także gdy choroba jest bardzo zaawansowana. 
Dla bardziej zainteresowanych polecam filmik z dzień dobry TVN :-)


Otrzymywanie:

Jeśli kogoś ten temat interesuje, podsyłam filmik z dzień dobry TVN :)


Dostępność i cena:

I tutaj sprawa mniej przyjemna. Sok do najtańszych nie należy. Za litr wydamy około 12 zł. Z dostępnością raczej nie ma problemu. Znajdziemy go w Piotrze i Pawle, Almie, wszystkich sklepach ze zdrową żywnością, a także w Biedronce. 

Ja osobiście bardzo lubię te biedronkowe.

Występują w czterech smakach:
  • naturalny -  klasyczny sok brzozowy, smak jest nieco słodszy od tego z Piotra i Pawła, przez dodatek cukru w składzie
  • z miętą - baaaardzo orzeźwiający, schłodzony będzie idealny na letnie upały
  • z maliną - dość słodki, smaczny, ale wolę wersję z miętą
  • z żurawiną - nie próbowałam, gdyż spodziewam się, że będzie bardzo słodki (sok aloesowy z żurawiną, który ostatnio piłam był bardzo słodki, wręcz nie do wypicia więc wolę nie ryzykować).


Ich pojemność to 300 ml, cena - 3,99 zł. Dużo bardziej opłaca się kupować większe pojemności. 

Skład soku naturalnego:

naturalny sok z brzozy nierozcieńczony wodą - 95%, cukier (niestety), kwas cytrynowy jako regulator kwasowości.



Jestem bardzo ciekawa, czy znacie ten sok? Lubicie? Jeśli nie próbowałyście, to naprawdę gorąco polecam :-)



poniedziałek, 5 maja 2014

Niedziela dla włosów (1) - włosy idealne

Postanowiłam w końcu pokazać Wam moje włosy :) Na blogu Anwen natrafiłam na akcję - niedziela dla włosów i postanowiłam wziąć w niej udział. Prawda jest taka, że to właśnie zawsze w niedzielę poświęcam włosom najwięcej czasu.

Na samym początku byłam u fryzjera na "podcięciu końcówek" ;-) zamiast 2 cm, poleciało ich aż 5 ;-) Ale to chyba nikogo nie dziwi ;-) Nie mam jakiejś szalonej mani długości, dlatego nie zabolało mnie to szczególnie. Powiem nawet, że jestem zadowolona, bo krótsze włosy zawsze zyskują na objętości :)
Dodam tylko, że moje włosy mają naturalny kolor. Nigdy nie farbowałam ich trwale, jak już czasami używałam szamponetek, aby nadać im bardziej intensywny kolor. Włosy zaliczam do raczej od nisko do średnio porowatych. Mam grzywkę, przez co włosy tracą trochę na objętości. Średnica kucyka wynosi 8 cm. 

Po cięciu, przed myciem, moje włosy prezentowały się tak:


Niedzielną pielęgnację zaczęłam od spryskania włosów wodą różaną i  nałożenia olejku z nasion winogron, od ucha w dół. Zaplotłam warkocz i tak chodziłam przez kilka godzin. Potem na całą długość, także skalp nałożyłam maskę marokańską z Planeta Organica. Włosy zawinęłam w foliowy czepek i ręcznik i w takim turbanie spędziłam ponad godzinę. Włosy umyłam szamponem nawilżającym Natura Siberica. Po myciu już nic na nie nie nakładałam. Gdy włosy trochę podeschły, spryskałam je preparatem Artego ułatwiającym rozczesywanie (swoją drogą produkt, używany w salonach fryzjerskich, a nie testowany na zwierzętach). Gdy całkowicie wyschły (oczywiście naturalnie, bez wspomagania) rozczesałam je tangle teezer, a na końcówki nałożyłam olej arganowy. Na skórę głowy nałożyłam jeszcze wcierkę Jantar. 


Dla mnie jest to zestaw idealny. Włosy idealne to dla mnie włosy mięsiste, dociążone, sprężyste, miękkie, nawilżone, lśniące, zyskujące na objętości. I ten zestaw produktów gwarantuje mi to w 100%. :)

Olejowanie włosów powoduje, że są one właśnie mięsiste i dociążone. Maska marokańska odpowiada za ogromną miękkość (ciągle gładzę włosy;-)), gładkość i sprężystość. Szampon nawilża o dodaje objętości, naprawdę dodaje objętości :) Po myciu niczego już nie nakładam, aby tej objętości nie zmniejszyć. Preparat ułatwiający rozczesywanie oprócz podstawowej funkcji, nadaje włosom na dodatek blasku. Wcierka powoduje, że włosy dłużej pozostają świeższe, i są odbite od nasady. 

Niestety nie miał mi kto zrobić zdjęcia włosów po. Męczyłam się sama, więc efekty nie są piorunujące, ale mam nadzieję, że zdjęcie chociaż w niewielkim stopniu ukazuje, że włosy faktycznie są takie jak napisałam :) Obiecuję uaktualnić zdjęcie, gdy tylko będę miała okazję.


A jaki jest Wasz idealny zestaw w pielęgnacji włosów? :)

sobota, 3 maja 2014

Planeta Organica, serum odmładzające do cery suchej i wrażliwej

Po dłuuuugiej przerwie wracam z recenzją jednego z słynnych rosyjskich kosmetyków :)

Na wstępnie dodam, że przyjechały do mnie prościutko z Rosji. Odwiedzały mnie znajome i przy okazji przywiozły małą paczuszkę. :)

 Wersja którą posiadam przystosowana jest dla skóry suchej i wrażliwej.

Kosmetyk zamknięty jest w szklanej buteleczce  o pojemności 50 ml. producent podaje, że został wykonany  ręcznie, nie jest testowany na zwierzętach i nie zawiera żadnych substancji syntetycznych. 

Posiada płynną konsystencję, co znacznie ułatwia aplikację. Serum nie jest tłuste, bardzo szybko się wchłania. Najbardziej charakterystyczny jest tutaj jednak zapach. Bardzo intensywny, ziołowy. Mnie przypomina to trochę krople żołądkowe. Bardzo lubię ten zapach ;-)

A;e zacznijmy po kolei, a więc od składu, który to właśnie spowodował, że zapragnęłam mieć to serum.

Skład:  

Aqua enriched with Panax Ginseng Root Oil*, Lycium Barbarum Fruit Extract, Phyllanthus Emblica Fruit Oil*, Asparagus Racemosus Root Extract*,  Euterpe Oleracea Fruit Oil, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil*,Saccharide Jasminum Officinale (Jasmine) Flower/Leaf Extract, Carrageenan, Foeniculum Vulgare (Fennel) Oil, Ribes Nigrum (Black Currant) Seed Oil* Camellia Sinensis Leaf Oil, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Myrtus Communis Oil*, Rosa Centifolia Flower Oil*, Oryza Sativa (Rice) Bran Powder, Elettaria Cardamomum Seed Extract, Echinacea Purpurea Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract,  Iris Florentina Root Extract, Salix Alba (Willow) Bark Extract, Curcuma Longa (Turmeric) Root Extract, Bambusa Vulgaris Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Pelargonium Graveolens Oil, Superoxide DismutaseN, Tocopherol, Hydrolyzed Vegetable Protein, Niacinamide, Riboflavin, Retinyl Palmitate, Ascorbic Acid, SqualaneNI, GlycerinN, SaccharideIsomerateNI, Sodium HyaluronateN,Panthenol, AllantoinNI, Iron OxydesN, Potassium SorbateNI, Citric Acid. 

Znajdziemy tutaj całe bogactwo składników. Nie bez przyczyny w nazwie widnieje słowo "odmładzające". Serum naładowane jest substancjami przeciwstarzeniowymi. znajdziemy tutaj między innymi wyciąg z owoców goi tybetańskiej, ekstrakt ze szparagu,  olej z jagód acai, olej z wiesiołka, olej jaśminowy, z czarnej porzeczki, róży stulistnej, z zeń-szenia, grejfruta, z pomarańczy, pelargonii. W składzie występuje też witamina młodości E, A, C oraz B5. 

Działanie:

Zadaniem kosmetyku jest ochrona przeciwstarzeniowa, pobudzanie skóry do regeneracji , poprawa jej jędrności.

Faktycznie tak się dzieje. Już po kilku użyciach wyraźnie poprawia się napięcie skóry. Skóra nabiera zdrowszego kolorytu. Pory ulegają wyraźnemu zwężeniu. 
Zastosowanie go jednak w pojedynkę mojej skórze nie wystarcza. Mimo, że jest to specyfik przeznaczony dla skóry suchej, pozostawia ją nadal nienawilżoną, delikatnie ściągniętą. Skóra po prostu prosi się o nałożenie kremu bądź olejku. I ja zazwyczaj tak robię - nakładam minimalną ilość olejku, jaki akurat mam pod ręką
Zastosowałam to serum także pod oczy i tutaj zadziała się bardzo brzydka sprawa. Serum bardzo uwidoczniło moje zmarszczki mimiczne (po jego aplikacji nie nakładam olejku). 
Ale za to bardzo dobrze sprawdza się na szyi i dekolcie. Skóra natychmiastowo staje się aksamitnie gładka i tutaj nie mam potrzeby nakładania olejku. 
  

Podsumowanie:

Serum jest kosmetykiem bardzo wydajnym, TANIM - zapłaciłam za niego niecałe 20 zł, przeliczając na polskie.  Z tego co widziałam w sklepach internetowych, jego cena w Polsce jest dwukrotnie wyższa. 
Wydaję mi się, że moja cera nie potrzebuje tak silnej ochrony przeciwstarzeniowej, dlatego też serum nie zadowala mnie w 100%. Na pewno jest produktem bardzo interesującym, bogatym w składniki i wartym wypróbowania, bo cena jest naprawdę bardzo niska, biorąc pod uwagę skład i działanie. Na pewno idealnie sprawdzi się u osób borykających się z pierwszymi zmarszczkami :)


Czy stosowałyście już to serum? Jeśli tak, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. I chętnie dowiem się czy stosujecie podobne antystarzeniowe specyfiki :)