środa, 28 sierpnia 2013

Drożdże piwowarskie Lewitan

Jakoś ponad miesiąc temu pisałam Wam, że zaczęłam swoją przygodę z piciem dożdży
Efekty było bardzo szybko widać, chociażby w bardzo wzmocnionych paznokciach i rzęsach, aczkolwiek u mnie pojawił się okropny skutek uboczny a mianowcie wysyp pryszny, i to nie byle jaki, ale porządny. Czytałam, że jest to normalne na początku kuracji, ale u mnie wcale to nie ustawało. Więc zrezygnowałam, mimo satysfakcjonujących efektów.

Oczywiście moja kochana babcia była ze wszystkim na bierząco i zaradziła temu problemowi! Zaczęłam jeść drożdże, ale w tabletkach :-D

Babcia sprezentowała mi drożdże piwne w tabletkach.



Jako, że zawsze wzbraniałam się przed wszelkiego rodzaju suplementami, nie byłam na początku zachwycona. Aczkolwiek po pewnym czasie skusiłam się, bragnienie długich włosów w krótkim czasie było silniejsze ;-)


SKŁAD:

drożdże gatunku Saxxharomyces cerevisuae, dwutlenek krzemu jako substancja wiążąca i stearynian magnezu jako sunstacja przeciwzbrylająca (ma na celu ułątwić połykanie poprzez poślizg)

Jak widać skad bardzo ubogi, a tym samym tak idealny ;-) Wiem, że zdania na temat stearynianu magnezu są podzielone, aczkolwiek występuje on w większości tabletek, więc gdyby naprawdę tak bardzo hamował działanie, zapewne zostałby zastąpiony.



DAWKOWANIE:

Dorośli 2-4 tableki 3 razy dziennie.

Dzieci od 7 lat 1-2 3 razy dziennie.


ŚREDNIA ZAWARTOŚĆ SUBSTANCJI W ZALECANEJ DZIENNEJ DAWCE - 12 TABELTEK:

TIAMINA (B1)                    32% dziennego spożycia
RYBOFLAWINA (B2)    18%
NIACYNA                             19%


Preparat ten jest naturalny, niestandaryzowany, Witaminy i składniki mineralne są wyłącznie pochodzenia naturalnego- z drożdży piwowarskich, dlatego mogą występować wahania zawartości tych składników, charakterystyczne dla produktów naturalnych.



WŁAŚCIWOŚCI:

Wyżej wynienione składniki są bioprzystępne i bardzo łatwo przyswajalne przez organizm, wspomagają też procesy metaboliczne,
Tiamina i niacyna pomagają w prawidłowym funkcjonowaniuukładu nerwowego i utrzymaniu prawidłowych funcji psychologicznych (własnie dzięki tej funkcji moja babcia poznała te tabletki, przepisał je jej lekarz, aby załągodzić stres itp).
Niacyna przyczynia isę do zminiejszenia uczucia zmęczenia i znurzenia, pomaga zachować zdrową skórę.
Ryboflawina ma także pozytywny wpływ na układ nerwowy oraz odgrywa bardzo ważną rolę w funkcjonowaniu narządu wzroku.


DZIAŁANIE:

Właściwości opisane przez producenta tak naprawdę mnie za bardzo nie intereosowały, może ta kwestia z ukojeniem nerwów troszkę ;-) ja miałam inny cel- przyspieszyć porost włosów. Co oczwiście się udało :-D

Przez niecały miesiąc urosły 2,6 cm :D Bardzo załuję, że nie zorbiłam zdjęcia :( ale naprawdę na początku powątpiewałam w działanie tego naturalnego suplementu. 
Oprócz długości oczywiście pojawiła się burza baby hair :) Paznkocie też rosną jak na drożdżach, rzęsy się tak jakby jeszcze bardziej wzmocniły. Ja osobiście jestem narpawdę tymi tabletkami zachwycona. Mimo, że nigdy nie byłam zwolenniczką supelmentów i jest to pierwszy , który zażywam. 
I na koniec dodam tylko, że nie byłam systematyczna  rzadko kiedy udawało mi się pamiętać o zażywaniu 12 tabletek dziennie ;-)

Jeśli nie możecie przekonać się do picia drożdży, a zależy Wam na długości, spróbujcie proszę z Lewitanem :-)

Ja osobiście chciałabym wrócić do normalnego picia dorożdży,ale gdy tylko przypominam sobie, jak wyglądała moja twarz, porzucam ten pomysł ;-)



Opakowanie 200 tabletek kosztuje 14 zł :-) Bardzo często jest neidostępny w aptekach, ale apteki bez problemy sprowadzą go dla Nas :-)




A jakie są Wasze sposoby na porost włosów? Zależy Wam na tym? Co sądzicie o suplementach? Jesteście za, czy raczej przeciw? :-)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Włosowy plan pielęgnacji

Lato nie jest łaskawe dla moich włosów... Ciężko jest je okiełznać, dodatkowo słońce bardzo je przesusza. A nadmiar obowiązków nei zachęca do regularnej pielęgnacji.

Dlatego postanowiłam "spowiadać się z mojej włosowej pielęgnacji". Chcę się w ten sposób zmobilizować to tego, by dbać o nie regularnie. Dla przykładu pokażę Wam jak to wyglądało w zeszłym tygodniu. 

Jak widać, moja pielęgnacja była daleka od idealnej.

Nie piłam drożdży tak jak planowałam, o pokrzywie nie wspomnę, byłam zbyt leniwa by olejować włosy...


Moj plan jest następujący:


- przede wszystkim drożdże CODZIENNIE

- wcierka CODZIENNIE

- włosy myję co drugi dzień, i przed każdym myciem chciałabym nakładać olej choć na godzinę, po oleju oczywiście odżywka, lub gdy czas na to pozwoli maskę na dłużej.

- a najlepiej byłoby, gdybym nakładała olej na całą noc, jednak z tym będzie u mnie trudno, bo muszę wstawać bardzo wcześnie i nie mam czasu rano na mycie więc robię to wieczorem, ale może z raz w tygodniu się zmuszę ;-)


A jak Wasze włosy się mają w te upały? Też macie problemy z regularną pielęgnacją? 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Peeling skóry głowy

Z takimi odkryciami to jest tak, że musi się pojawić naprawdę jakiś problem, aby się do czegoś przekonać i wprowadzić to w swoje życie. Tak było właśnie z peelingowaniem skóry głowy.

Jakiś czas temu zaczęła strasznie swędzieć mnie skóra głowy. Byłam bardzo zdziwiona, bo nie używam szamponów z SLS od dość dawna, moja pielegnacja włosów jest raczej naturalna. Więc zaczły się poszukiwania. Powodów może być wiele, nieodpowiedni szapmpon, zła dieta, złe spłukanie odżywki bla bla blaaaa.

Prawda jest jednak taka, że na skórze głowy zbierają się zanieczyszczenia, które dlugo nie usuwane, powodują swędzenie. Baaa! Żeby tylko to! Utrudniają wnikanie skałdników odżywczych zawartch w odżywkach, maskach, wcierkach, olejach. 

Dlatego skóra głowy, podobnie jak całe Nasze ciało, wymaga usunięcia martwego naskórka.

Peeling połaczony z kilkuminutowym masażem poprawia krążenie, dlatego wykonując peeling regularnie można zaobserwować zahamowanie wypadania, a w najlepszym przypadku także przyspieszenie porostu włosów :)

Interesując się bardziej tym tematem, można na wielu blogach przeczytać, że pomocny jest w walce z łupieżem. Ja na szczęście się z nim nie borykam, więc nie potwerdzę tej informacji ;-)

Ale koniec już tej teorii, przejdzmy do konkretów! :-)


WYKONANIE:

Tutaj metod jest wiele. Moją pierwsza metoda to było wcieranie cukru w skórę głowy. Taaak tak wiem, brzmi to komicznie, jak to sam cukier, a gdzie jakiś płynny środek... ;-) Ale już tak mam, że uwielbiam kombinować i znajdować dla siebie własne alternatywne sposoby, byłam niedoświadczona, nie poczytałam o metodach wykonania takiego peelingu, przyznam szczerze, taka zosia samosia ;-) 

Peeling tylko przy użyciu cukru nie należał do łatwych. Cieżko jest dobrze dotrzeć do skóry głowy, tym bardziej gdy wciera się sam tylko sam cukier... ;-) Oczywiście wcierałam go na mokrą skórę głowy.

I tutaj pierwsza lekcja. Zapominamy o słowie wcierać. Zastępujemy je słowem MASOWAĆ. Mocno wcierając cukier można tylko pogorszyć sytuację, podrażniająć skórę i tym samym potęgując swędzenie.

Drugi peeling wykonałam także tylko przy użyciu cukru, tym razem masując skórę głowy. Efekt był naprawdę świetny. Uporczywe swędzenie ustało, a skóra i włosy u nasady jakby bardziej nawilżone. I to się zgadza, gdyż cukier ma wlaśnie działanie silnie nawilżające - jest substancją higroskopijną, zatrzymującą i wiążącą wodę z otoczenia. Innymi słowy, cukeir zwiększa zawartość wody w warstwie rogowej naskórka. Cukier jako humektant odpowiada nie tylko za nawilżenie, ale także za uelastycznienie i jej napięcie.
Stosując metodę cukrową należy nie szczędzić wody przy spłukiwaniu. Cukier w prawdzie się rozpuszcza w wodzie, ale nieodpowiednio wypłukany może poskleiać włosy.

Oczywiście na cukrze nie zaprzestałam. Na drugi ogień poszła kawa. A raczej fusy ;-)

 Szampony kawowe polecanie są na porost włosów, z racji tego że poprawiają mikorkrążenie skóry. Zachęca to cebulki włosowe do szybszego wzrostu. Na początku bałam się tej metody, że zwględu na trudność wypłukania, ale nic z tych rzeczy  :) Nie miałam z tym najmniejszego problemu.

Przyznam szczerze, że wersja z kawą bardziej przypadła mi do gustu. Masaż przy użyciu fusów jest bardziej delikatny, bardzo lubię zapach kawy, więc kolejna okazja do umilenia sobie pielęgnacji włosów a ponadto moje włosy wyglądają po takim peelingu na zdrowsze, skóra jest jakby ukojona, uspokojona. 

Trzecia metoda to kawa i cukier w jednym. 


Śmieję sie że to dwufazowy peeling do włosów ;-) Gdy skóra głowy jest dostatecznie mocno zmoczona, podczas peelingu cukier po pewnym czasie masowania rozpuszcza się. To moja ulubiona metoda, gdyż łączy cudowne nawilżenie z wpaniałym ukojeniem skóry, nie pomijając naprawdę lepszego wyglądu włosów u nasady :-)

Oczywiście zaczęłam bardziej kombinować. Sprawę znacznie ułatwi zmieszanie z szamponem, odżywką, maską czy olejem. Ja za szamponem nie przepadam, wolę coś łagodniejszego. Wybieram zazwyczaj  odżywkę, aby dać włosom podczas tego zabiegu jak najwięcej. 

Najbardziej lubię kawę w połączeniu z drożdżową maską do włosów, (jedna z moich ulubionych, zapraszam do poczytania mojej recenzji).  Maska ta ma także za zadanie stymulować wzrost włosów.

Oczywiście w kombinowaniu z tym peelingiem nic Nas nie ogranicza, dodawać można wszystkiego co może mieć pozytywny wpływ na Nasze włosy. Mam tu na myśli między innymi aloes, kwas hialuronowy, olejki eteryczne. 


Jeśli chodzi o częstotliwość wykonywania takiego peelingu, chyba jak we wszystkich przyapdkach pielęgnacyjnych, jest to zależne od upodobań naszych włosów. Dla mnie najoptymalniej jest jego wykonanie raz na tydzień.




A jak u Was wygląda sprawa peelingowania skóry głowy? Próbowałyście? Zadowolone? Podzielcie się ze mną swoimi metodami :) 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Flos Lek, Żel pod oczy i do powiek ze świetlikiem i babką lancetowatą

Udało mi się wyrwać jakiś czas temu na kilka dni do Polski  i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie poodwiedzała polskich drogerii ;-)

Magdalena, prowadząca blog 30plus beauty, przypomniała mi o tak wspaniałej firmie jaką jest Flos Lek. Kosmetyków tej marki używałam już wcześniej i byłam z nich zawsze zadowolona, potem nie miałam już do nich dostępu i jakoś odeszły w zapomnienie ;-) Aż do teraz.

Na początku skusiłam się na żel pod oczy i na powieki.




Żel znajduje się w małym, poręcznym słoiczku, zawartość to 10 gramów. Żelowa kosystencja zdecydowanie działa na plus, a przy tym niewielka cena,bo coś około 7 zł, ja swój kupiłam w naturze :)

 I przy tym jest bardzo wydajny :)


SKŁAD:


Skład zachęcił, gdyż bogaty jest w wiele naprawdę cennych ekstraktów :) Na trzecim miejscu esktrakt z babki lancetowatej, następnie wyciąg z aloesu, z rumianku pospolitego, szałwii.

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Plantain Extract, Euphrasia Officinalis Extract, d-panthenol, Ethoxydiglycol (and) Chamomilla Recutica (Matricaria) Flower Extract (and) Butylene Glycol (and) Glucose (and) Bisabolol, Carbomer, Triethanolamine, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Althaea Officinalis, Root Extract, Imidazolidinyl Urea, Methylparaben



DZIAŁANIE:

Produkt ten przeznaczony jest dla osób, ktorych oczy skłonne są do podreżnień, zmęczone sztucznych oświetleniem, czy pracą przy komputerze.

Żel ten ma zapobiegać powstawaniu worków pod oczami.

Napomknę tylko, że od bardzo dawna nie mogę znaleźć odpowiedniego kremu pod moje kapryśne oczy. Są niemożliwie wrażliwe. Gdy używam jakiegoś silniejszego specyfiku, któremu daleko do naturalnych składników, moje oczy włazwią, szczypią, potrafię się z takimi skutkami borykać nawet kilka dni. Dlatego w pielęgnacji skóry pod oczami muszę używać naprawdę prostych skłądników.
Do tej pory pod oczy aplikowałam oleje, które akurat stosowałam na twarz. Chciałam jednak tę pielęgnację wzbogacić, dlatego sięgnełam po ten krem.

Dodam jeszcze tylko, że borykam się z wielkimi worami i cieniami pod oczami. Cienie niestety odziedziczyłam genetycznie i tutaj może zaradzić jedynie silny korektor :( Prawdizwy problem to jednak te zneinawidzone przeze mnie worki. W moim przypadku to jest naprawdę śmieszna sytuacja, wiadomym jest, że pojawiają się zazwyczaj z niedostatecznej ilości snu. W moim przypadku niestety, gdy śpię zbyt długo - 10-11 godzin (tak tak wiem grzeszę, wypisując tutaj takie rzeczy ;-)) worki pojawiają się także. Może nie są to worki, nie wiem, ale wygląda to tak samo nieatrakcyjnie, jak przy niewystarczającym śnie.

Dobra, ale już dosyć tego rozwodzenia ;-) Jak można łatwo zauważyć, moje okolice oczu do łatwych nie należą. Ale żel ten poradził sobie z nimi doskonale.

Po pierwsze jest niezwykle delikatny. Nie wywołał żadnego podrażnienia. Co więcej, naprawdę koi skórę pod oczami. Przechowuję go w lodówce, więc niska temperatura tylko potęguje działanie ukojenia. Nawilża też wspaniale, to chyba zachwyciło mnie najbardziej.  Nie ściąga. Skóra jest gładka, jakby napięta. I przede wszystkim worki pod oczami naprawdę zostały częściowo zlikwidowane.

Mówiąc krótko, widzę same zalety. Znalazłam swój idealny produkt i jestem pewna, że już na zawsze zagości w mojej kosmetyczce, a raczej lodówce ;-)



A Wy czego używacie do pielęgnacji skóry pod oczami? A może uważacie, że w młodym wieku to jest zbędne? Miałyście już do czynienia z kosmetykami Flos Leku? Zadowolone? :)

piątek, 26 lipca 2013

Drożdżowe początki

Ostatnio na rożnych blogach wiele naczytałam się o drożdżowej kuracji na porost i wzmocnienie włosów, dodatkowo wsparta opinią mojej kochanej babci postanowiłam spróbować!

Dla niewtajemniczonych dodam tylko, że kurcja ta polega na przynajmniej miesięczym piciu drożdży, a mianowcie ustaloną wcześniej ilość drożdży, dla mnie jest to jedna trzecia standardowej kostki, rozgniatam je widelcem, wrzucam do kubeczka i zalewam wrzątkiem, przykrzwam talerzykiem, czekam aż wystygnie no i piję, proste ! :)

Wiele z Was narzeka na okropny smak i zapach drożdży, może wyjdę tutaj na jakiegoć odmińca, ale mnie one po prostu smakują! Piję je z ogromną ochotą! Jest wiele metod ulepszania tego smaku, można o tym poczytać na wizazu. 

Ja nie chcę się tutaj za bardzo o tych drożdżach rozpisywać, jak po miesiącu pojawią się oczekiwane efekty obiecuję wszystko pięknie opisać z mojego punktu widzenia :)

Postanowiłam Wam jednak już o tym wspomnieć, gdyż już na początku pojawił się u mnie niepożądany efekt uboczny... A mianowicie pryszczowy wysyp, okropny bym powiedziała! Byłam naprawdę w szoku, moja cera nie jest wprawdzie idealna, ale raczej pryszcze się na niej nie pojawiają, jak już to naprawdę bardzo sporadycznie, więc byłam i nadal jestem w szoku. Po kilku dniach chciałam z tego picia zrezygnować, bo szczerze powiem robię to z czystej ciekawości. Drożdże mi smakują, są źródłem cennych witamin więc powiedziałam sobie, czemu nie. Tym bardziej, że czytałam, ten wysyp dopada niestety większość dziewczyn, które na to picie się odważyły. Ten wysyp to rodzaj, podobno, swoistego oczyszczenia cery, potem ma być ona w o niebo lepszym stanie, czy tak będzie, już niebawem się okaże :)

A Wz przeprowadzałyście tę drożdżową kurację? Dałyście radę? Jakie były efekty? Chętnie poczytam :)

niedziela, 21 lipca 2013

Laminowanie włosów

W ostatnim poście pisałam o szamponie dodającym objętości Alterry, który sprawdza się u mnie naprawdę świetnie. Jedynym jego minusem był fakt, że nie nadaje on włosom blasku, w żaden sposób ich nie nabłyszcza. Nie powinnam narzekać, bo przecież nie jest to szampon nadający włosom blasku, a szampon zwiększający objętość.


Chciałam jednak jakoś rozwiązać ten problem i tutaj z pomocą przyszła mi babcia, podrzucając pomysł z żelatyną.

Nie trzeba było mnie długo namawiać. Zaczęłam trochę więcej o tym czytać na wizazu i postanowiłam wypróbować.

Czego potrzebowałam?

- żelatyny
- gorącej wody
- odżywki lub maski do włosów
-miseczki
- łyżki
- torebki foliowej bądź czepka foliowego jeśli ktoś posiada
- ręcznika

Jak to zrobiłam?

Zagotowałam wodę, poczekałam aż chwilkę przestygnie. 1 łyżkę żelatyny wymieszałam z 3-4 łyżkami gorącej wody, odstawiłam do przestygnięcia. Gdy mieszanka zgęstniała do postaci żelu dodałam do niej maski do włosów. W moim przypadku były to dwie łyżki, choć jedna zdecydowanie też starczy. Wymieszałam wszystko razem i nałożyłam sowitą warstwę na wcześniej umyte, wilgotne włosy. Na włosy nie nakładałam już maski, z racji tego, że dodałam ją do żylatyny, byłoby to czyste marnotrawstwo. Na włosy nałożyłam torebkę foliową, owinęłam je ręcznikiem i z takim turbanem chodziłam przez około godzinę. Można oczywiście ten czas zredukować, podgrzewając turban suszarką, ale ja unikam suszarki jak ognia, wiec odsiedziałam godzinę.

Po tym czasie wypłukałam bardzo dokładnie wlosy letnią wodą, zawsze tak robię, aby zamknąć łuski włosowe. Następnie czekałam kolejną godzinę aż wyschną, muszę przyznać szczerze byłam bliska użycia suszarki, tak nie mogłam się doczekać efektu.

I jaki był efekt?

- włosy błyszczące, niewiarygodnie błyszczące, pełne blasku

- niesamowicie miękkie w dotyku, wzgładzone

ostrzegam, nie mogłam przestać ich dotykać, z resztą nie tylko ja, następnego dnia znajoma zauważyła, że "coś" się wydarzyło z moimi włosami i ciągle je dotykała, aby upewnić się, że to możliwe, aby włosy były tak miękkie i gładkie

- moje włosy zyskały na objątości po tym zabiegu, miałam wrażenie, że stały się grubsze

- włosy były niezmiernie łatwe do rozczesania, w ogóle się nie plątały



Jedynym minusem jak dla mnie tego laminowania jest zapach żelatyny, jak dla mnie nie do zniesienia, dlatego polecam wzbrać odżywkę naprawdę o intensywnym zapachu, albo po prostu większą jej ilość, dlatego zamiast jednej, dodałam dwie łyżki maski. Można też żelatynę rozrobić w większej ilości wody - 5,6 łyżek.

Spotkałam się z opiniami, że nadmierna ilość odżywki może ograniczyć efekt laminowania, prawda jest taka że każda z Was musi znaleźć dla siebie idealną proporcję, dla mnie są to dwie płaskie łyżki odżywki.


Należy też uważać na odżywkę, której używamy, gdyż włosy można przeproteinować. przesuszyć.
Ważne jest aby zawierała susbstacje tłuszczowe - emolienty, które zapewnią odpowiednie nawilżenie, chroniąc przed utratą wody. W skladzie należy szukać parafiny, wazeliny, masła kakaowego, alkoholi tluszczowych, można by długo wymieniać. Polecam odżywki Alverde, są zawsze bogate w te substacje. Ogólnie należy wzbierać wśród odżywek do włosów suchych i zniszczonych mówiąc w skrócie, bądź wygładzających. Jeśli nie orientujemy się w tym temacie za dobrze, można po prostu dodać kilka kropel oliwy z oliwek, bądź innego olejku, który akurat posiadamy.

Kurację tę można wzbogacić midem- sposób mojej babci.


Nie należy tego zabiegu powtarzać zbyt często, z racji tego że można włosy właśnie przeproteinować, poza tym efekt utrzymuje się dość długo, do tygodnia nawet, dlatego nie ma potrzeby powtarzania go częściej. Ja osobiście stosuję go na specjalne okazje, gdy naprawdę zależy mi na idealnym stanie moich włosów.



A Wy próbowałyście już proteinowania? Jakie są Wasze spostrzeżenia? Macie swoje modyfikacje tej metody? Chętnie poczytam, co o tym sądzicie :-)













środa, 10 lipca 2013

Szampon dodający objętości Papaja i bambus Alterra


Z racji tego, że jest lato, moje włosy są strasznie niesforne. Wyglądają na oklapnięte, mają większe skonności do przetłuszczania.

I tutaj na ratunek przyszedł mi oto ten szampon :)



Jak to na lato przystało, zapach musi być dla mnie bardzo świeży, pobudząjący i szampon ten spełnia ten wymóg.

Skład jakoś mnie nie zachęcił wybitnie, ze względu na SCS stojący na 3 miejscu, ale podoba mi się ze względu na mango i bambusa, których ekstrakty absorbują promieniowanie UV.

SKŁAD:


Skład: Aqua(woda), Lauryl Glucoside,(poliglukozyd laurynowy) Sodium Coco Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, (kokamidopropylobetanina) Lauroyl Sarcosine, Glycerin (gliceryna), Carica Papaya Extract* (ekstrakt z papaji), Bambusa Aurundinacea Stem Extract* ekstrakt bambusowy), Magnifera Indica Extract(ekstrakt z mango indyjskiego), Hyrdoxy Propyl Guar Hyxypropyltrimonium Chloride, Panthenyl Ethyl Ether, Alcohol*, Parfum**, Limonelle* Linalool*, Geraniol*, Citral**.
*-surowce z kontrolowanej biologicznie uprawy.
**-naturalne surowce.


Poliglukozyd laurynowy
substancja powierzchniowo- czynna, usuwająca zaneiczyszczenia z włosów,  rozpuszczlana w wodzie, biodegradowalna, niezwykle łagodna dla skóry głowy. 

Sodium Coco Sulfate 
substancja z grupy siarczanów, pozyskiwana z kokosa, substancja DOZWOLONA w kosmetykach naturalnych zastępująca niecieszący się uznaniem SLS. 

Cocamidopropyl Betaine
substancja powierzchniowo-czynna tak jak Poliglukozyd bardzo łągodna dla skóry głowy, usuwa zanieczyszczenia, ma działanie pianotwórcze.

Lauroyl Sarcosine
kolejna substancja myjąca, otrzymywana z kombinacji naturalnego kwasu glutaminowego i  kokosowych kwasów tłuszczowych.

Gliceryna
posiada silne właściwości nawilżające, chroni przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, silnei wyglądza i regeneruje.

Ekstrakt z papaji
ma działanie nawilżające, chroni włosy przed wysuszeniem

Ekstrakt z bambusa
uelastycznia kruche i łamliwe włosy, dodaje im objętości, absorbuje promieniowanie UV, ma działanie antyoksydacyjne.

Ekstrakt z mango
niezwykle bogaty w witaminę C, która super walczy z wolnymi rodnikami.  Zawiera karetonoidy absorbujące UV. Nawilża i kondycjonuje włosy.



DZIAŁANIE:

Tak jak gwarantuje producent, nadaje on włosom objętości. Unosi je od nasady. W moim przypadku nie  zmaga przetłuszczania co też jest dla mnie bardzo istotne. Bardzo dobrze nawilża. Radzi sobie świetnie z myciem po olejowaniu. Bardzo dobrze się pieni. 
Niestety nie nabłyszcza włosów, jak dodatkowo to robił to bywałby w mojej kosmetyczce częściej ;-)



Cena: 2Euro/200 ml


A Wy testowałyście już ten szampon? Co możecie polecić na zwiększenie objętości latem i ochronę przeciw UV? :-)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Polskie kosmetyki :)

GODNE POLECENIA?



Już za jakiś czas będę odpoczywać w Polsce i postanowiłam zrobić sobie małą przerwę od niemieckich kometyków :) Do kosmetyczki pakuję tylko niezbędniki. Nastawiam się na wielkie testowanie polskich produktów :-) i wspieranie polskich marek. Moja skóra odpocznie od DM i Rosmannowych marek. Mam swoich polskich ulubieńców, ale chciałabym wypróbować czegoś nowego, niestety nie jestem na bieżąco z tym co się dzieje na polskim rynku komsetycznym.

I tutaj zwracam się do Was z prośbą :-) 

Jakie produkty do pielęgnacji twarzy możecie mi polecić? (mam cerę skłonną do przetłuszczania, ale niezmiernie wrażliwą w oklicach oczu)

Czy macie jakich swoich włosowych ulubieńców? :-)

A co jeśli chodzi o pielęgnację ciała? :-)

O make up nie pytam, bo rzadko stosuję ;-)

Jak pewnie zauważyłyście, preferuję bardzo proste składy, bazujące na skadnikach naturalnych.

Przeglądam Wasze blogi  i mam już małą listę zrobioną, ale chetnie ją rozszerzę o Wasze propozycje :)

Piszcie, przesyłajcie linki recenzji, chętnie poczytam :-)

niedziela, 7 lipca 2013

Dwufazowy płyn do demakijażu Alverde

JESTEM NA TAK!





Postanowiłam zrecenzować dla Was produkty, które można wygrać w przygotowanym przeze mnie konkursie.
Na pierwszy ogień idzie dwufazowy płyn do demakijażu alverde.
Muszę powiedzieć, że naptrafiłam na niego całkiem przypadkiem, do tej pory używałam płynów micelarnych, ale zapomniałam zrobić zapasów i musiałam szybko znależć jakiś zamiennik. 
Lubię produkty Alverde, a w tym przpadku skusiła mnie cena, nie chciałam kupować drogiego produktu, gdyż byłam pewna, że gdy tylko będę w Polsce kupię mój płyn micelarny.
Pozytywnie się zaskoczyłam!


I oczywiście jak już pewnie zauważyłyście, skład jest dla mnie nadzwyczaj istotny.


SKŁAD:

Skład: Aqua, (woda) Glycine Soya Oil*(olej sojowy), Glycerin (gliceryna)  , Alcohol*, Coco-Glucoside(poliglukozyt kwasów oleju kokosowego), Sodium Lactate(sól sodowa kwasu mlekowego), Aloe Barbadensis Extract*(ekstrakt z aloesu zwyczajnego), Simmondsia Chinensis Oil*(olej jojoba) , Persea Gratissima Extract*(ekstrakt z avokado) , Prunus Amygdalus Dulcis Extract*(olej ze słodkich migdałów), Actinidia Chinensis Fruit Extract*(ekstrakt z owoców kiwi) , CI 75810 (chlorofil- naturalny barwnik) , Olea Europaea Oil*(oliwa z oliwek), Helianthus Annuus Seed Oil(olej z nasion słonecznika) , Sodium Coco Sulfate, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Parfum**, Limonene**(limonen), Linalool (linalol)**.
* Ingredients from certified organic agriculture.
** Natural essential oils.


Wiem, że niektórym z Was ten skład może się wydać nie zbyt "naturalny". Ale nie ma się tutaj czego bać. 

Coco-Glucoside(poliglukozyt kwasów oleju kokosowego) 
-jest to niejonowa substancja powierzchniowo- czynna, po porstu substancja myjąca, bardzo delikatna dla naszej skóry, a także błon śluzowych. Ma także za zadanie łagodzić wszelkie podrażnienia wywołane przez anionowe substancje powierzchniowo- czynne. Poprawia także konsystencję kosmetyku, jest także pianotwórcza. 

Sodium Lactate(sól sodowa kwasu mlekowego) 
- to tylko brzmi strasznie, ale nie ma ze strasznością nic do czynienia. Jest to substancja mająca działanie zmiękczające i nawilżające naszej skóry.

CI 75810(chlorofil- naturalny barwnik)
- występuje także pod nazwą naturalna zieleń 3, chlorofil A, chlorofil z atomem magnezu, E 140, jest to naturalny nieszkodliwy barwnik, który stosuje się także przy produkcji żywności, także nie ma ise czego bać.

Sodium Coco Sulfate 
- substancja z grupy siarczanów, pozyskiwana z kokosa, substancja DOZWOLONA w kosmetykach naturalnych zastępująca niecieszący się uznaniem SLS.

Disodium Cocoyl Glutamate 
substancja powierzchniowo czynna  (myjąca) będąca kombinacją kwasu glutaminowego i naturalnych kokosowych kwasówtłuszczowych, dozwolona w przypadku kosmetyków naturlanych. 

Ponadto w skadzie mamy oleje i ekstrakty - avokado, jojoba, aloes, migdał, które odpowiednie są dla nawet najwrażliwszej skóry. Mają za zadanie nawilżać i uspokajać naszą oczyszczoną skórę.



DZIAŁANIE:

Przed użyciem należy wstrząsnąć, aby fazy wymieszały się ze sobą. 


Olejek naprawdę super radzi sobie z makijażem, nawet tym wodoodpornym (normalnie nie maluję oczu, ale żeby dokładnie go zrecenzować, użyłam tuszów, zarówno normalnego jak i wodoodpornego). Nie podrażnia moich oczu, choć na wizazu czytałam, że jedna recenzentka się na to skarżyła. W takim razie jest to idywidualnie zależne od wrażliwości naszych oczu.

Ja osobiście pokochałam go za to, że pozostawia skórę cudownie nawilżoną (nie przetłuszczoną). Zwłaszcza tę w okolicach oczu. Dla mnie to naprawdę ważne, bo moja skóra tam jest baaaaaaaardzo wrażliwa. Inne specyfiki bardzo często mnie podrażniały, ściągały skórę, w przypadku tego płynu nie ma o co się martwić. To zasługa cudownych olejów i ekstraktów.

W zasadzie po demakijażu nie ma potrzeby nakładania czekokolwiek więcej, jeśli ktoś jest leniuszkiem. Skóra jest naprawdę naprawdę świetnie nawilżona, aż nie chce mi się wierzyć, że mam dokładnie zmyty makijaż, a przy tym jeszcze wypielęgnowaną skórę. Jest naprawdę uspokojona. Oleje nie zapychają, nie wywołują dodtkowych niespodzianek na naszej skórze.

Jestem nim naprawdę zachwycona, dlatego postanowiłam wybrać go do mojego rozdania. Chciałabym poznać Waszą opinię na jego temat, z racji tego, że nie znalazł on jeszcze zbyt wielu odbiorców :)


A jakich specyfików Wy używacie do demakijażu? Co polecacie? Od czego lepiej trzymać się z daleka ?;-)


piątek, 5 lipca 2013

Olejek antycellulitowy do ciała z cytryną i rozmarynem ALVERDE

Mój niezbędnik w walce z cellulitem :-)

W ostatnim poście  Demaskacja Cellulitu podzieliłam się z Wami moim doświadczeniem w tej kwestii.

Jestem przekonana, że najsilniejszą bronią w walce z cellulitem jest po prostu sport, bez niego nawet przy użyciu najlepszych zabiegów, kremów, żelów itp nie zdziałamy NIC.

Jednak gdy regularnie uprawiamy sport (polecam bieganie, pływanie, skakankę i jazdę na rowerze) kosmetyki bez wątpienia są naszymi sprzymierzęcami.

Moim ulubieńcem jest bez wątpienia Olejek z cytryną i rozmarynem firmy Alverde.

Jego pojemność to 100 ml, koszt około 5 Euro.
Pachnie świeżo, cytrusowo, pobudzająco! Nieco podobnie jak wcześniej opisany przeze mnie olejek do włosów Alverde.




Obok tak bogatego składu nie można przejść obojętnie.




SKŁAD:

Skład: Glycine Soja Oil*, (olej sojowy) Rosmarinus Officinalis Leaf Oil* (olej rozmarynowy)-, Citrus Medica Limonum Peel Oil*(olej cytrynowy), Juniperus Communis Fruit Oil,(olej jałowcowy) Cupressus Sempervirens Oil,(olej cyprysowy)   Simmondsia Chinensis Seed Oil*(olej jojoba) , Prunus Amygdalus Dulcis Oil*( olej ze słodkich migdałów), Prunus Persica Kernel Oil (olej z pestek brzoskwini)  , Prunus Armeniaca Kernel Oil* (olej z pestek moreli), Alcohol*, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Limonene**, Linalool**, Citral**, Citronellol**, Geraniol**, Farnesol**.
* Składniki z certyfikowanych upraw ekologicznych.
** Z naturalnych olejków.


Olej rozmarynowy, cytrusowy oraz jałowcowy są częstymi składnikami preparartów antycellulitowych, ponadto zapobiegają przedwczesnemu starzeniu skóry.

Olej ze słodkich migdałów jest świetnym emolientem, wyraźnie wygładza i nawilża skórę. 
Olej brzoskwiniowy oraz morelowy świetnie zrewitalizuje naszą skórę, wyglądzi oraz ją nawilży. Oleje te są bogate w witaminę A i E, działają także przeciwstarzeniowo. 



ZASTOSOWANIE:

Olej należy stosować najlepiej po kąpieli na lekko wilgotną skórę. Ja osobiście przed wyjściem z pod prysznica traktuję skórę zimnym strumieniem wody, fajnie napina to skórę, poprawia krążenie i świetnie przygotowuje ją na przyjęcie olejku.
Na wilgotną skórę aplikuję niewielką ilość olejku i okrężnymi ruchami wykonuję masaż.  Zalecam stosowanie na wilgotnej skórze, w przeciwnym razie wtarcie olejku może być uciążliwe.
Używam do tego kulkowego masażera, albo szorstkiej gąbki. 
Staram się, aby masaż trwał przynajmniej 10 minut, chociaż czasami nie mam na to po prostu sił i wmasowuję go jak zwykły balsam.
Zalecane jest wykonywanie masażu dwa razy dziennie, ale która z Nas znajdzie do tego motywację... ;-)
Olejek ten idealnie się sprawdza po treningu, skóra jest wtedy cudownie napięta, chłonie olej jak gąbka :-) 



EFEKTY:

Jak dla mnie olej ten stwarza cuda! Już po paru aplikacjach skóra jest bardzo wygładzona, napięta, miła w dotyku!
Redukuje cellulit w znaczący sposób! Przyznaję z czystym sercem, że mnie, przy regularnych ćwiczeniach i stosowaniu tego olejku udało się całkowicie go zwalczyć. W prawdzie nie był on jakoś bardzo rozległy, obejmował tylko/aż pośladki, ale pozbyłam się go, mam nadzieję raz na zawsze ;-) 

Wiadomo jednak, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego olej ten na pewno będzie zawsze w mojej kosmetyczce, a żeby to paskudstwo nie wróciło bieganie stało się moim "zdrowym nawykiem" :)

Jakie produkty atycellulitowe polecacie? Po które lepiej nie sięgać? :) A może macie jakieś domowe, skuteczne sposoby? :) 

niedziela, 30 czerwca 2013

Demaskacja CELLULITU!

Walka z cellulitem walką z wiatrakami?

Nie ma co ukrywać, z problemem tym boryka się wiele z Nas. Czy jest możliwe jego uniknięcie? Jak go zwalczyć? Czym zapobiegać? Chętnię podzielę się z Wami moimi doświadczeniami, w tym nieco długim poście:-)

Cellulit, skórka pomarańczowa, lipodystrofia, jest to niewłaściwe rozmieszczenie tkanki tłuszczowej, które objawia się zmainami tkanki podskórnej. 



(cellulit-info.pl/rodzaje-cellulitu/)

Jest to jeden z naszych największych wrogów, niejedną z Nas wprowadza w ogromne kompleksy, zwala sen z powiek, wprowadza w cellulomanię.

Nasuwa się tutaj podstawowe pytanie, czy jego zwalczenie jest w ogóle możliwe?

Opinie na ten temat są podzielone, niekotrzy naukowcy twierdzą, że nie ma żadnej, w 100% pewnej  skutecznej metody w walce z cellulitem. Inni z kolei twierdzą, że jeśli nie jest on w bardzo zaawansowanej formie, jego zwalczenie jest jak najbardziej możliwe.

Jeśli jest możliwe, to tak to zrobić?

Mnie udało się wygrać tę wojnę. Być może dlatego, że zdałam sobie sprawę z problemu w odpowiednim czasie, nie wiem, ale chętnie podzielę się z Wami moją wiedzą, moimi sposobami :-)


Przyczyny powstawania cellulitu:

  • Hormony- najczęściej dotyka on kobiet w ciąży, w okresie dojrzewania, czy też przed menopauzą. Poziom estrogenu jest bardzo wysoki, dysporporcja pomiędzy progestronem i estrogenem jest jego głównym sprawcą. Estrogeny zwiększają przepuszczlaność naczyń krwionośnych. Nasz płyn  fizjologiczny dyfunduje z krwi do tkanek gromadząc się w przestrzeniach międzykomórkowych, co z kolei wywołuje obrzęki tkanek, które uciskają na naczynia krwionośne. To wszystko powoduje zaburzenia mikrokrążenia i niedokrwienie komórek tłuszczowych. Brakuje im tlenu i substancji odżywczych daltego zaczynają produkować substancje toksyczne. Komórki te mają zdolność do ciągłego zwiększania swoich rozmiarów - są to widoczne zgrubienia na skórze.
  • Zaburzenia układu limfatycznego - jak powszechnie wiadomo zadaniem limfy w naszym organiźmie jest zbieranie substancji toksycznych i odporowadzanie ich do węzłów chłonnych, następnie do nerek, aby zostały usunięte z naszego organizmu. Jeśli nasza tkanka łączna jest zbyt miękka i przepuszczlana, toksyny nie maja porblemu, aby wniknac w inne tkanki0 zamiast do węzłów chłonnych, gromadzą się w komórkach tłuszczowych.
  • Genetyka- zostało potwierdzone naukowo, że skonność do cellulitu może być dziedziczona genetycznie.

Jak zwalczyć?


    1.  RUCH RUCH RUCH I JESZCZE RAZ RUCH 

 Nie oszukujmy się, jeśli nie wporwadzimy aktywności fizycznej do naszego życia, nawet inwestując w najdroższe zabiegi, nie zobaczymy żadnego efektu.


Najlepsze efekty dają aerobowe ćwiczenia, angażujące wszystkie partie naszego ciała czyli bieganie, pływanie, aerobic, skakanka.

Cellulit najcześciej pojawia się na pośladkach, udach, brzuchu, dlatego warto też wykonywać ćwiczenia ukierunkowane na te konkretne partie ciała. Tutaj możliwości jest oczywiscie całe mnóstwo- brzuszki, wypady nóg w tył, przysiady itp.

Ja osobiście bardzo uwielbiam ćwiczyć z fitappy2, moim ulubionym zestawem jest ten, który umieściłam poniżej. Trwa tylko 10 minut, daje porządny wycisk i angażuje w zasadzie wszystkie partie ciała z naciskiem na pupę i uda.


  • Wiele z Was zapewnie wymiguje się brakiem czasu. Niestety tej wymowki nie akceptuję ;-) Cwiczyć można (chociażby leżąc na boku i unosząc nogę) podczas oglądania TV, ja TV nie oglądam, ale weszło mi w nawyk, że podczas mycia zębów wykonuję wymachy nóg w tył, myję zęby trzy razy dziennie, po 3 minuty = 9 minut dla moich nóg ;-)
  • Zawsze ZAWSZE wybieram schody zamiast windy (no chyba, że naprawdę targam wielkie zakupowe siaty ;-)) "Spacerując" po schodach, stąpam na co drugi schodek - w ten sposób lepiej umięśnimy naszą pupę ;-)
  • Jeśli jesteśmy skazane na pracę siedzącą, powinnyśmy co jakiś czas robić sobie krótkie przechadzki, chociażby do "toalety" ;-)
  • Podczas spacerowania staram się spinać pośladki, przemiennie, raz jeden, raz drugi.
Jak widać jest wiele sposobów, które można robić, ot tak przy okazji ;-) 


    2. Odpowiednia dieta - ten punkt jest także niezmiernie ważny. 

W naszej diecie powinny znaleźć się takie składniki odżywcze jak:

- kwasy omega 3 - ich bogate źródło znajdziemy w rybach, orzechach, roślinach strączkowych.
- błonnik - suszone owoce, pełnoziarniste pieczywo, rośliny strączkowe, niełuskany ryż, otręby       
zbożowe
- białko  oraz oczywiście warzywa i owoce


I przede wszystkim WODA, dużo wody, oczyści Nasz organizm z toksyn, ja osobiscie wzbogacam ją  swieżo wyciśniętym sokiem z cytryny, aby sprawnić jeszcze proces usuwania  toksyn z organizmu.





Powinnyśmy wyzbyć się przede wszystkim:

- wszelkeigo rodzaju używek - alkohol, papierosy są oczywiście niepolecane.
- soli- gdyż ta zatrzymuje wodę w organiźmie
- słodycze - zawierają cukry proste i tłuszcze, które źle wpływają na wygląd Naszej skóry
fast foody - są one generatorem tłuszczu, który przyczynia się do postawania cellulitu.
-KAWA


Zalecam także zrezygnować z produktów wysoce przetworzonych, gdyż nie dość, że zawierają dużo kalorii to jeszcze są pełne konserwantów i barwników, które chętnie odkładają się w Naszych tkankach.



   3. Wysoka temperatura- jest także niewskazana.

Czy też tak jak ja uwielbiacie długie, gorące kąpiele? Mnie nic tak nie relaksuje jak kąpiel z ogromną ilością piany, niestety trzeba to ogrnaiczyć. Podobnie jak saunę, czy depilację ciepłym woskiem.
Oczywiście nigdy nie zrezygnuję z tej przyjemnośći w stu porcentach, ale zawsze po takiej kąpieli funduję sobie masaż kostami lodu. ;-)
Jeśli funduję sobie prysznic, naprzemiennie oblewam się zimną i ciepłą wodą, kończąc oczywiście zimnym strumieniem wody, skóra się wtedy fajnie napnie, jest bardzo dobrze przygotowana na masaż.


   4. Masaż 

Tak jak pisałam wcześniej, po kąpieli - kostkami lodu. Codziennie wieczorem masuję miejsca objęte cellilitem przy pomocy kulkowego masażera, szorsta gąbka sprawdzi się także.  Masaż pozwoli Nam pobudzić właściwe funkcjonowanie skóry.


  5. Ciasne ubrania 

 Utrudniają one krążenie, a więc są także przyczyną cellulitu.


  6. Odpowiednia pielęgnacja

Śródków pielęgnacyjnych antycellulitowcyh jest wiele. Które z nich są najlepsze, które sprawdziły się u mnie, napiszę o tym w następnym poście, aby Was nie zanudzić totalnie ;-)



Podzielcie się ze mną porszę Waszymi metodami walki z tym strasznym problemem:-) Czy może problem ten Was nie dotyczy? -)